a’la turecka SURÓWKA Z BIAŁEJ KAPUSTY

20180731_091723

Uwielbiam surówkę w tureckich restauracjach. Wiele razy próbowałam zrobić taką samą. W końcu uznałam, że ten smak to jakis przejściowy etap między świeżym warzywem, a jego konserwową wersją. Próbowałam kilu zalew do niej, ale w necie znalazłam tylko mocno octowe wersje – i te też mi nie podchodziły. W końcu wyszło super!

 

Składniki (na jakieś 3-litrowy garnek surówki)

pół główki młodej kapusty

2-3 marchewki młode

mała cebula czerwona

1 łyżka cukru (u mnie ksylitol)

4-6 łyżek oleju rzepakowego

2 łyżki octu spirytusowego

po pół łyżeczki pieprzu czarnego mielonego i soli himalajskiej

Najpierw szatkuję wszystkie warzywa i solę. Dobrze miesza, wygniatam, aby kapusta puściła sok. Odstawiam na ok 1-2 h do lodówki.

Przygotowuję zalewę: podgrzewam olej, ocet i cukier tak, by cukier się rozpuścił. Zalewam surówkę. Wygniatam jeszcze raz i posypuję pieprzem – odkładam do lodówki na kilka godzin. Jeszcze lepsza jest następnego dnia!

Smacznego!

DIETA 7-DNIOWA

received_446463862495463

Cały czas ktoś namawia mnie na dietę warzywno-owocową, a ja cały czas się opieram, przywołując zdania rozsądnych dietetyków i lekarzy (i opierając się na moim własnym zdrowym rozsądku) odmawiam, grzecznie tłumacząc, że nie jest to działanie długofalowe, o które mi chodzi.

Koleżanka powiedziała, że taki post to jak łażenie po górach – zawsze w najtrudniejszym momencie wyrzucasz sobie, po co sobie to robisz, i kto cię na to namówił, ale wystarczy, że po wyprawie zdejmiesz buty i weźmiesz prysznic i już planujesz kolejną wyprawę 🙂

Chyba bardziej, żeby sobie udowodnić, że mam rację, spróbowałam sił z dietą 7-dniową, w której 3 dni oparte są wyłącznie na owocach i warzywach. Ugotowałam zupę-krem z kalafiora, papryki zielonej, cebuli, marchwi, selera i pomidorów z puszki (w przepisie były jeszcze kostki rosołowe, ale je pominęłam, bo mi raczej bardziej zaszkodzą, niż pomogą). To ma być ewentualny wstęp do diety dr Dąbrowskiej. Zobaczymy, jak sobie poradzę i wtedy zdecyduję 🙂

Przepis na zupę: 8 marchewek, 6 cebul, seler (korzeń), 2 papryki zielone, 4 ząbki czosnku, 2 puszki pomidorów, 2 kostki drobiowe, 2 kostki wołowe, cały kalafior, zioła do smaku – ugotować w 3 l wody. Można zmielić, ale ja polecam zostawić część niezmieloną, bo w pewnym momencie diety bardzo się pragnie czegoś do zjedzenia, a nie do wypicia.

Zasady są proste: zupa do woli i:
1. dzień – owoce
2. dzień – warzywa
3. dzień – warzywa i owoce
4. dzień – szejk z 1 l mleka i 3 bananów
5. dzień – stek wołowy + pomidory
6. dzień – stek wołowy + dowolne warzywa
7. ryż z warzywami

1. dnia – wszystko ok. Czułam się nieco osłabiona i nie mogłam zasnąć do 2:00 😦 Ale następnego dnia rano na wadze -1,3 kg – więc uznałam, że warto się dalej męczyć.
2. dnia – było ciężko bez owoców, ale dałam radę, wybrałam się do kumpeli na grilla i zeżarłam masę pysznych warzyw grillowanych i przepyszną sałatkę – to był chyba najlepszy dzień diety! Żołądek już się tak nie domagał, ciepłe warzywka z grilla smakowały – miałam przeczucie, że może mi się to jeszcze spodobać.
3. dnia – było chyba najtrudniej. Zasnęłam po południu (co mi się raczej nie przytrafia). Jadłam baardzooo dużo warzyw i owoców – raz pękałam z przejedzenia, za chwilę mnie głód wilczy dopadał. Zupa mnie wnerwiała. Zjadłam jej mało. Po zjedzeniu warzyw albo owoców – miałam charakterystyczny bełkot w brzuchu, wszystko się przelewało, czułam się na zmianę – obżarta, a za moment – potwornie głodna!
4. dnia – koktail z bananów i mleka bardzo mnie pobudził do działania! Zdecydowanie lepiej się czułam. Po zważeniu nieco zrzedła mi mina, bo niecałe 2 kg mnie jedynie ubyło. Zupę doprawiłam innymi ziołami – bo już patrzeć na nią nie mogę!
5. dnia był stek i to myśl o nim trzymała mnie przy życiu. Zupy zjadłam tylko 2 miski, no bo bez jaj… Cały czas nie mogę zasnąć w nocy (męczę się nawet do 01:00) i boli mnie głowa.
6. dnia byłam na wyprawie rowerowej, wypiłam megaśną ilość wody (upał ponad 30st.), zupa tylko rano, w czasie dnia – warzywa surowe, i trafił się baton proteinowy, bo niestety słabo było mi już jak zsiadłam z roweru.
7. dzień – zaczęłam zupą z ogromną nadzieją, że jej za chwilę nie zwrócę. Potem ryż z warzywami. Raczej miałam już mocno dość. Zero motywacji – bo na wadze nieco ponad 2 kg, w pasie -2 cm. Żadna rewelacja.

PODSUMOWANIE
Zalety diety
– szybka utrata wagi
– oczyszczenie organizmu
– dostarczenie witamin
– wyrobienie nawyku jedzenia warzyw i owoców

Wady diety
– osłabienie, kłopoty ze snem (albo senność, albo trudności w zasypianiu – na zmianę)
– monotonia odżywiania
– efekt jojo (już w 6. dniu po steku – waga ruszyła do przodu, w 7. dniu po ryżu +300 g) – jest nie do ominięcia (chyba, że głodujemy dalej)
– wahania nastroju (możecie sobie wyobrazić wyrzuty cukru w 3. dniu diety po zjedzeniu owoców, a za chwilę – dziurę w brzuchu i głód) – od euforii po dół i nerwy

Wad jest zresztą zdecydowanie więcej niż zalet.

Słowem: diety nie polecam! Miałam wobec niej takie podejrzenie i dokładnie się sprawdziły. Tydzień postu, głodu i nerwów, bezsenności, osłabienia i bólu głowy skończyły się bez spektakularnych efektów i z radością wrócę do swojego zdrowego i racjonalnego odżywiania i treningów!

Dieta może się sprawdzić u osób, które o zdrowym żywieniu dawno nie słyszały i potrzebują oczyścić organizm przed wielką walką o zrzucenie 20-30 kg, ale dla osób, które na co dzień dbają o swoje talerze, a mają jakiś 5-kilogramowy nadbagaż – taki post nie ma najmniejszego sensu.

Nie mogę jednak zapomnieć o plusach w postaci nowych przepisów opartych wyłącznie na roślinkach! Niektóre potrawy wyszły super. Podzielę się tymi pomysłami wkrótce 🙂

W prawdzie – na dietę dr Dąbrowskiej się nie zdecyduję, ale od czasu do czasu 2–3-dniowy detoks warzywno-owocowy sobie zafunduję 🙂

A tymczasem – idę zdobywać kolejne szczyty; tym razem – z pełnym żołądkiem 🙂

I niestety, podczas diety, nie odnotowałam u siebie tej satysfakcji, którą odczuwam na szlaku!

Pozdrawiam!

Owsiana tarta z kurczakiem, fetą i warzywami

36137463_1979046008772971_8112737191106445312_n

Jest pyszna i niekłopotliwa w przygotowaniu.

Z podanego przepisu wychodzi około 4-5 porcji.

Składniki

ciasto:

2 szklanki płatków owsianych

3 łyżek oliwy z oliwek (lub oleju kokosowego rozpuszczonego)

jajko

duża łyżka jogurtu greckiego

sól himalajska (większa szczypta)

pół łyżeczki proszku do pieczenia

35963630_1978947472116158_6113524017551900672_n

Wszystko dokładnie blendujemy (zaczynając od zmielenia płatków). Jeśli ciasto jest zbyt kruche, suche – dodajemy więcej jogurtu i oliwy. Wykładamy na formę (ok 26 cm średnicy) – blaszki smarujemy wcześniej tłuszczem, silikonowe formy pozostawiamy suche. Pamiętamy, aby wyłożyć również brzegi. Ciasto nakłuwamy widelcem w kilku miejscach.

Ciasto podpiekamy z 10-15 minut w 180 st. C.

 

Farsz

Feta (ok 200 g)

jogurt grecki (ok. 100 g, czyli to, co z małego kubeczka zostało po odjęciu do ciasta)

Warzywa duszone (u mnie: cukinia, cebula, suszone pomidory)

opcjonalnie: mięsko (np. podsmażony filet z kurczaka, ok 150 g albo wędlina drobiowa)

jajko

oregano, bazylia, zioła prowansalskie

36043369_1978947602116145_1723088476259221504_n

Ewentualnie: pomidorki, oliwki, ser żółty (np. mozzarella), parmezan.

Na przypieczony spód układamy warzywa i mięsko.

Z fety, jogurtu, jajka i ziół robimy zalewę (mieszamy wszystko rózgą – nie musi być bardzo dokładnie) i wylewamy ją na farsz. Możemy na wierzch położyć pomidorki, oliwki, posypać serem żółtym.

Zapiekamy jakieś 30 minut w 180 st. C.

Można przed podaniem posypać parmezanem, dobrze komponuje się z sosem czosnkowym, świetnie smakuje z sałatką ze świeżych warzyw.